Odkąd używam zwykłych, górskich plecaków do transportu sprzętu muszę szczególną uwagę zwracać na ochronę body aparatu. Jest na to prosta recepta.
Plecaki górskie – renomowanych firm, które znają się na tym co robią – mają wiele zalet. Pisałem o tym nie raz i nie dwa, zarówno w książce “Fotograf w podróży”, jak i tutaj, na blogu. Są nieporównywalnie wygodniejsze i praktyczniejsze do zwykłych plecaków fotograficznych. Zwłaszcza dla kogoś, kto z aparatem w dłoni podróżuje. Wprawdzie takie tuzy jak Lowepro poszły po rozum do głowy i wypuściły serię plecaków, które idealnie nadają się do podróży, łącząc zalety plecaka fotograficznego i górskiego, tym nie mniej wielu z Was zapewne korzysta z mniejszych, górskich plecaczków do transportu sprzętu.
W takiej sytuacji pojawia się dość ważki problem – bezpieczeństwo aparatu. Zwykły, górski plecak nie posiada osłon, nie jest zabezpieczony piankami etc. Jeśli wrzucimy do niego body – może stać mu się krzywda – rozbity wyświetlacz, utrącony obiektyw, może się porysować.
- Pokrowiec i aparat.
- Szary lub czarny – pokrowiec jest dwustronny.
- Neoprenowa “zawleczka” jest regulowana – rzep trzyma mocno.
- Zapakowany Nikon D600. Ni to mały, ni to duży
Dotychczas rozwiązywałem ten problem transportując body w plecaku zawinięte… uwaga, proszę się nie śmiać – w polarową czapkę. Przed wyjazdem na Islandię trafiłem na rozwiązanie moich problemów: pokrowiec z neoprenu, czyli pianki, z której m.in. wykonuje się ubranka dla nurków.
Zalety takiego pokrowczyka są wielorakie:
- jest tani, kosztuje 24 zł
- jest mały, nie powiększa za bardzo opakowanego w niego aparatu
- szybko się go zakłada i ściąga – mam prosty rzep
- pasuje do większości lustrzanek – jest elastyczny, a rzep można regulować
- można do niego wpasować aparat z gripem – wersja L, którą właśnie mam – jak i nieco dłuższym tele zoomem
- jest w dwóch szałowych kolorach: czarnym i – po odwróceniu – szarym J
A pokrowiec możecie kupić tutaj.




