Chciałem napisać tekst o człowieczeństwie. O pomocy, która się należy tym, którzy jej potrzebują.
O tym, że ostatnią szansą by nasz chory świat przetrwał są resztki człowieczeństwa. Są w nas. Wystarczy poszukać i chcieć je pokazać. Wystarczy je pielęgnować. Nie ważne czy jesteśmy chrześcijanami, Żydami, muzułmanami. Czy wierzymy w Boga czy nie. Pomoc okazana drugiemu człowiekowi jest czymś co nas określa. Czymś, co sprawia, że nie musimy się wstydzić naszej ludzkiej rasy. A może powinniśmy?
Nie napiszę tego tekstu. Głos oddam anonimowym “internautom”. Tym, którym burzy się krew na deklarację polskiego Rządu o przyjęciu 60 rodzin syryjskich chrześcijan do Polski. Deklarację takiej pomocy jakiej oczekiwalibyśmy sami w podobnej sytuacji. Pomocy, której kiedyś tam sami nie otrzymaliśmy.
“Pierd….ę …ta baba ! Sama ich weź do siebie , nakarm i daj na utrzymanie z własnej kieszeni !!”
“ 3xNIE dla ciapatych w POLSCE”
“Kopacz wpuściła wirusa HIV ,EBOLI i innego wszelkiego paskustwa do Polski.”
Szybko zapominamy jak to jest być ofiarą, strach zamieniamy w nienawiść, brak tolerancji. I “ofiarujemy” innym taki los jakiego sami, za żadne skarby nie chcielibyśmy dla nas i naszych rodzin. Na szczęście “ofiarujemy” jedynie w postaci anonimowych, tchórzliwych komentarzy w Internecie. Cóż, możemy budować kolejne autostrady, mnożyć kapitały, wybierać Prezydentów. Co z tego, skoro zapominamy o najważniejszym. Że potrzebującym należy pomóc. Bo każda, okazana pomoc wróci do nas. Prędzej czy później. Tak samo wróci zło, które wyrządziliśmy.
Przy tej okazji przypomniał mi się fotoreportaż sprzed ponad 10 lat. Fotoreporter Rzeczpospolitej, Łukasz Trzciński dotarł – tu w Polsce – do ludzi, którzy różnymi drogami, na różne sposoby dostali się do naszego kraju w poszukiwaniu lepszego świata. Zdjęcia powstały w 2003 roku na zamówienie Ośrodka Praw Człowieka UJ, który wtedy zajmowały się pomocą uchodźcom.
I niech mottem tego wpisu będą słowa Łukasza Trzcińskiego: Wielu ludzi myli pojęcie uchodźcy z pojęciem emigranta. Chcę pokazać, że ci ludzie nie mieli wyboru – zostali wygnani ze swojej ojczyzny, a ich postępowaniem kierowała często ogromna desperacja.
- Magdy Saeed Yasin. Sudan. Absolwent Śląskiej Akademii Medycznej. Przez sześć lat pracował jako wolontariusz z narkomanami i bezdomnymi w “Monarze”. Dziś etatowy lekarz szpitala dla bezdomnych prowadzonego przez Stowarzyszenie “Monar” przy “Centrum Pomocy Bliźniemu”. Karta Czasowego pobytu. Mieszka w ośrodku dla uchodźców Polskiej Akcji Humanitarnej. Chciałby poszerzać wiedzę w klinikach Akademii Medycznej. Regularnie przedłuża kartę czasowego pobytu. Próbowano mu odebrać prawa rodzicielskie, uważając, że mając wysokie dochody nie wywiązuje się odpowiednio ze swoich zobowiązań.
- Ali i Nurża Tersbulatov. Czeczenia. Dziś 23-letni Ali przystąpił do bojowników w 1999r., nosząc odzież, śpiwory, wodę i jedzenie przedzierając się przez pola minowe. Po roku wszedł na minę wraz z bratem, który nie przeżył. Sam stracił wzrok i rękę. W czerwcu wraz z żoną Nurżą i córeczką Iman otrzymali status uchodźcy. Do Polski przyjechali wraz z matką, siostrą, zięciem i dwoma braćmi. Zbierają pieniądze na dalszą rekonwalescencję Aliego.
- Garik Ochinean. Ormianin. Przyjechał do Polski w 1996r., w 1997r. otrzymał paszport międzynarodowy. W Polsce ma Status Tolerowany, funkcjonuje z Kartą Pobytu, jako bezpaństwowiec. Żona Lili, 7-letnia córka Inga. Ukończył kurs masażu terapeutycznego. Prowadzi działalność paramedyczną, świadcząc usługi rehabilitacyjne. Nie ma jeszcze własnego gabinetu, klientów przyjmuje więc głównie we własnym mieszkaniu. Na zdjęciu kończy 3-miesięczną terapię 30-letniego Szymona, przedstawiciela handlowego zachodniej firmy, którego schorzenie kręgosłupa, państwowa placówka medyczna zakwalifikowała do natychmiastowej operacji.
- Centralny Ośrodek Recepcyjny dla uchodźców, w Dębaku, w Podkowie Leśnej, pod Warszawą. Sarvar Sing, rolnik z Penjabu strzyże swojego rodaka Bhajana, z którym spędził dziewięć miesięcy w areszcie, w Lesznowoli. Obaj zatrzymani za próbę nielegalnego przekroczenia granicy.
- Shamil. Czeczenia. Lekcja języka polskiego w ośrodku dla uchodźców w Lininie. Oczekując na rozpatrzenie wniosku, uchodźcy mogą uczyć się języka polskiego. Do nauki przystępują podzieleni na grupy wiekowe, wśród chętnych do nauki dominują jednak dzieci. Zainteresowanie nauką języka to także wskaźnik, kto zamierza naprawdę pozostać w naszym kraju, a kto szykuje się do dalszej podróży.
- Sahal Yusuf Heyle (na pierwszym planie), od lewej – Abdullah Osman, Abdi Shire Jimcaale, Rooble Cali Qasim i Khadar Ahmad Faatax. Somalia. Ośrodek dla uchodźców w Lininie. Większość osób starających się o przyznanie statusu uchodźcy to praktykujący muzułmanie. W miarę możliwości modlitwę południową starają się prowadzić w grupie, pod przewodnictwem jednego z nich. Na zdjęciu chwila na refleksję indywidualną.
- Amina Ahmed Abdala. Somalia. W Polsce od pół roku, wraz z mężem. W kraju pozostawili dzieci i rodzinę.
- Beata i Lucky Ede w chwilę po ślubie zawartym na spacerniaku aresztu deportacyjnego w Warszawie. Lucky, piłkarz z Nigerii starający się o status uchodźcy, uniknął w ten sposób deportacji.
- Yared Shegumo. Etiopia. Biegacz, lekkoatleta klubu “Polonia”. Członek reprezentacji Polski. Przyjechał tu w 1999r. z reprezentacją Etiopii i został. Po pobycie w ośrodku dla uchodźców trafił pod skrzydła trenera Grzegorza Wrony pod którego opieką trenuje do dziś. W sierpniu 2003 otrzymał polskie obywatelstwo. Na zdjęciu w trakcie codziennego treningu przy Wale Miedzeszyńskim w Warszawie.
- Philiphs Ghouri. Chrześcijanin z Pakistanu. Przyjechał do Polski z kuzynem. Otrzymał Status Tolerowany, może więc legalnie podjąć pracę. Nikt jednak nie chce go przyjąć, ze względu na jego odmienność. Jest specjalistą od twardych dysków. Na zdjęciu podczas procesji Bożego Ciała, na warszawskim Żoliborzu.
Wszystkie zdjęcia (c) Łukasz Trzciński