Jak zabezpieczyć sprzęt fotograficzny na łódce, kajaku albo w czasie fotografowania na plaży lub w wilgotnych jaskiniach?
Jakiś czas temu do mojej skrzynki email wpadła informacja, prezentująca plecak fotograficzny LowePro z serii DryZone. Szukałem okazji by w końcu dostać ów plecak w swoje ręce i sprawdzić na ile takie rozwiązanie sprawdzi się w praktyce fotografa w podróży. No i w końcu stało się. W styczniu tego roku wylądowałem na trzy tygodnie na Malediwach. Miałem pełne ręce roboty: plaże, łodzie większe i mniejsze, speedboaty i brodzenie w ultra czystej wodzie: po kolana i po pas. Dużo piasku, zacinająca woda, sól. A wszystko to właśnie z LowePro DryZone BackPack 40L
Pierwsze wrażenie
Żółty, ładny. Bardzo ładny. Jak wszystkie plecaki LowePro, które miałem w rękach wykonany starannie, z świetnie dobranych kompozytów, spasowanych idealnie. Ładny i lekki. Wg. producenta 1.3 kg. Syntetyczny materiał spełnia normę wodoodporności IPX6, co zgodnie z definicją oznacza ochronę przed wystawieniem na bardzo intensywny kontakt z wodą, gdy strumienie docierają pod wszelkimi kątami z dysz o średnicy 12.5mm, a woda pod ciśnieniem 100kN/m2 o natężeniu 100L/min przez 3 minuty dociera z odległości 3 metrów. Co to oznacza? O tym za chwilę. Wracając do wyglądu: plecak posiada klasyczny system transportowy z szelkami, pasem biodrowym (niezbyt szerokim, raczej do stabilizacji niż klasycznego noszenia na pasie), pasem piersiowym z gwizdkiem (przydaje się na wodzie!) i plecami z pianki pokrytej siatką, pozwalającej na szybką wentylację i schnięcie. Na zewnątrz znajdziemy też zakładki i zaszewki do troczenia statywu – tego jednak nie miałem okazji testować.
W środku znajduje się specjalna wkładka znana z innych plecaków i toreb LowePro: z miękkimi wyściółkami, zamkiem i uszami do noszenia. Tym samym można odseparować wodoodporny pokrowiec od właściwego “opakowania” na sprzęt. Całość wygodnie się rozkłada i składa. Raz, dwa trzy i plecak jest zapakowany, nadaje się do pracy. W sytuacji, w której musimy “na chwilę” wsadzić do środka lustrzankę wcale nie trzeba jej montować w środkowym pokrowcu: odwijamy komin, wsadzamy aparat, zawijamy i w 15 sec mamy zabezpieczony przed wodą sprzęt.
Noszenie plecaka
Na potrzeby wyjazdu załadowałem do środka:
- Nikona D600
- Sigmę 24-70 mm
- Nikona 80-200 mm (w osobnym pokrowcu LowePro)
- Nikona 50 mm
- Tokinę 12-24 mm
- Lampę błyskową
- akcesoria (filtry etc)
- butelkę 500 ml wody
Plecak lekki nie był, ale – tu zaskoczenie – mimo dość lekko wyglądającego systemu nośnego transportowało się go dość wygodnie. Od razu zaznaczam: to nie jest plecak do wielodniowych wędrówek po wilgotnej dżungli. O tym do czego się nadaje – kawałek dalej. Miałem okazję powałęsać się z nim dobrych kilka godzin po Male, resztę czasu zakładałem go wyłącznie w czasie transportu na wyspy, fotografowania z motorówki czy wyjazdów łodzią safari na nurkowanie. Ani przez chwilę nie czułem dyskomfortu.
Wodoodporność
Plecak jest odporny na czynniki klimatyczne. Zamyka się go zwijając wygodnie komin (najlepiej trzy zwoje) i zatrzaskując klamry po bokach. Znany patent z worków żeglarskich. Plecak poddałem różnym ćwiczeniom: zalewały go rozbryzgi i fale w czasie gdy mknąłem łodzią safari na i z nurkowania. Wsadziłem go do motorówki, w której – na dnie – zebrała się woda wymieszana z paliwem. Leżał w piachu na plaży (drobny piasek koralowy, niekiedy pył), w końcu wlazłem z nim do wody – po kolana i po pas i wszystko cały czas było okej. Do środka nie dostała się ani kropelka. W końcu położyłem go na wodzie – pływał godnie, nie łapiąc wody. Nie spacerowałem w deszczu, ale opad to chyba najmniejszy problem dla tego plecaka.
Dla kogo?
No właśnie? Dla kogo jest to plecak? Dla wodniaków: żeglarzy, kajakarzy, plażowiczów, ale i tych co wałęsają się po jaskiniach i wszędzie gdzie wilgotno. Dla nurków, którzy w przed i po nurkowaniem chcą zrobić zdjęcia, a schodząc pod wodę mieć pewność, że pozostawiony na łódce sprzęt jest bezpieczny i suchy. Dla tych co stoją w deszczu i czekają na to “jedyne ujęcie” albo i w śniegu, gdy pada. Nada się na rower, dla tych, którzy chcą przemieścić się w ciekawe fotograficznie miejsce, nie martwiąc się o aurę i mieć pewność, że sprzęt nie zamoknie. Wówczas jednak trzeba mieć świadomość, że to nie jest klasyczny plecak rowerowy i nie wypełniać go całym sprzętem jaki mamy. Dynamiczna jazda i ciężki plecak nie są wymarzoną parą. Moim zdaniem to świetny plecak na wyprawę np. na Islandię, gdzie przemieszczamy się samochodem, odwiedzamy wodospady, pływamy po morzu i wciąż narażeni jesteśmy na deszcz. To na pewno nie jest plecak transportowy, dla wielodniowe, piesze foto ekspedycje. Traktowałbym go jako plecak dzienny do zadań specjalnych – o, takich jak moje, o którym pisałem na początku tego testu. Swobodnie nadaje się jako bagaż podręczny w samolocie. Warto pamiętać, że – w przeciwieństwie do innych plecaków LowePro – nie znajdziemy tu słynnych z innych produktów tej firmy i praktycznych “kieszeni, kieszonek i zakamarków”, idealnych na karty pamięci czy akcesoria do czyszczenia optyki. Ale to też nie jest – jak pisałem wyżej – plecak, który pełni nieco inne funkcje.
Opis producenta znajdziecie tutaj. Cena plecaka: od 699 zł (sprawdź gdzie kupić)