To był moment, jak krótki błysk światła, wąska wiązka, która wpada przez okno, gdzieś zza zasłony. Olśnienie. 

Tyle, że tu nie było okna, nie było też za dużo światła. Stałem na wielkim, pokręconym kawałku brązowo  – szarej lawy i gapiłem się w wyświetlacz aparatu, sprawdzałem zdjęcia. Aparat, zawieszony na szyi, z obiektywem skierowanym w dół odsunąłem nieco od siebie. – Tak, za krótkie ręce – pomyślałem. Nieco z przekąsem, bo odkąd ukończyłem 40 lat mój wzrok… no cóż, ręce coraz krótsze. I niech tak zostanie. I gdy tak przesuwałem aparat jeszcze kawałek dalej zobaczyłem czubki własnych butów. Zielonych Salomonów, które ponad pół roku temu kupiłem by wędrować po ścieżkach chilijskiej i argentyńskiej Patagonii. Tyle, że tym razem dookoła nich była lawa. I w tym momencie, w tym mgnieniu przeszła mi przez głowę pewna myśl. Uśmiechnąłem się pod nosem. Zrobiłem pierwsze zdjęcie, a potem kolejne. I  tak przez cały czas, aż do końca warsztatów fotograficznych na Islandii.

Pojedź ze mną na warsztaty fotograficzne na Islandii – zobacz program. 

A gdy w końcu wrzuciłem zdjęcia do Lightrooma, wywołałem i wybrałem, ukazała mi się Islandia, której nigdy wcześniej nie widziałem. Nie dlatego, że jej nie było. Dlatego, że nigdy na nią nie zwracałem uwagi. A na dowód, że tam byłem zostawiłem buty. Czyż nie pięknie wyglądają w tych pięknych okolicznościach przyrody?

A morał tej opowieści? Cóż, wpierw patrzeć i widzieć, a potem fotografować. Try walking in my shoes… 😉 
ps. pierwszoplanową rolę zagrały moje Salomon X-ALP LTR. Ta zieleń mnie uzależnia! Buty są idealne do trekkingów. 

 

Strona korzysta z ciasteczek aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.