Na jednym ze spotkań autorskich rozmawiałem z osobą, która przyszła zobaczyć pokaz, ale miała już za sobą lekturę książki. – Tę książkę można przeczytać na dwa sposoby: wykluczając lub włączając do lektury ostatni rozdział – powiedziała.

Zatytułowałem go “Każdemu jego Everest”, posiłkując się tytułem dość znanej książki, autorstwa Mirosława Falco-Dąsala. I chociaż ów tytuł Falco ma nieco inne konotacje – sugeruje bardziej codzienne “everesty” życia, tego, że musimy je znosić, nosić – w przypadku mojej książki “Gdyby to nie był Everest” miałem na myśli coś zupełnie innego. Tym samym dochodzimy do sedna stwierdzenia poczynionego przez czytelnika, do tego wykluczania bądź włączania. Gdy zrobi się to pierwsze – książka jawi się jak świetna monografia Everestu, z detaliczną opowieścią o pierwszym, zimowym wejściu Leszka Cichego i Krzysztofa Wielickiego. Wiem, że wciąga, że co kilka stron chce się krzyknąć “nie, to niemożliwe”, a dramaturgia wejścia i zejścia ze szczytu przyprawia o palpitację. Gdy jednak włączymy ostatni rozdział… Cóż – dziś każdy ma swój Everest: każdy, kto ma pieniądze, jest zdrowy i wystarczająco zdeterminowany. Takich “everestowców” w 2019 roku było ponad 900! 

Ten tłok pod Górą Gór nie urodził się w ubiegłym roku, narastał przez lata. I przez lata wyrządził wiele szkód: zmian w ekosystemie, zmian mentalnych tak u ludzi Everestu jak i mieszkańców doliny Khumbu. Dziś Everest przypomina śmietnik, a o tym jak wygląda rzeczywistość najwyższym szczytem świata rozmawialiśmy z Maxem Cegielskim, Leszkiem Cichym, Adamem Bieleckim i Bartkiem Malinowskim w ramach projektu “National Geographic” zatytułowanego “FuTuryści”. Dlatego chciałbym Cie zaprosić tak do lektury mojej książki jak i posłuchania podkastu. 

Strona korzysta z ciasteczek aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.