Jaka jest najlepsza niespodzianka – prezent dla fotografowanej osoby? Zwłaszcza gdzieś daleko, w dżungli, na stepach środkowej Azji, głęboko w Afryce? To jedno z najczęstszych pytań, zadawanych na prowadzonych przeze mnie warsztatach fotograficznych: “A co w zamian za zdjęcie?” – “Dobre słowo” – odpowiadam, a teraz dorzucę coś jeszcze: “Zdjęcie!”. Jakiś czas temu podróżowałem po Mali i na Saharze, na północ od Timbuktu spotkałem fotografkę, która zorganizowała prawdziwą sesję fotograficzna dla Tuaregów. Miała specjalne, przenośne studio (coś jak wielki namiot bezcieniowy), w którym sadzała delikwenta i robiła mu zdjęcie. Zaraz obok stał asystent, który robił w zasadzie to samo ujęcie ale… Polaroidem. Wymownie machał naświetlonym papierkiem, by po chwili wręczyć zaskoczonemu modelowi fotografię. Proste? oj, tak. I skuteczne.
Era polaroidów wciąż trwa, ale firma nie zasypia gruszek w popiele. Jakiś czas temu wypuściła na rynek świetne, niewielkie i idealne w podroż drukarki PoGo. Teraz poszła o krok dalej i zaprezentowała aparat, który… sam drukuje niewielkie zdjęcia! Czyli co? Ano robimy zdjęcie, kolejne nowym Polaroid Z2300 i wręczamy je fotografowanej osobie. My mamy swoje ujęcie w lustrzance zaś model własne w ręce, na papierze. Uważam, że to świetny sposób na to by się zrewanżować za pozowanie!
Czym jest Polaroid Z2300? To nic innego jak aparat fotograficzny, do tzw. instant photography czyli fotografii natychmiastowej. Po prostu robimy zdjęcie, a potem, w czasie nie dłuższym niż 60 sec mamy “papierową” odbitkę. Piszę w cudzysłowie, ponieważ Polaroid wykorzystuję tu technikę “druku” termoaktywnego ZINK (zero ink – bez atramentu), procesu chemicznego, który pozwala “przelać” obraz na specjalny kompozyt. Taki “wydruk” jest całkowicie odporny na wodę i nie zamazuje się i nie ma smug, znanych z tańszych drukarek atramentowych.
Co jeszcze potrafi nowy aparat?
- zapisuje na karcie SC zdjęcia w rozdzielczości 10 MP
- posiada 3.0” wyświetlacz LCD
- jest niewielki
- zasilany jest akumulatorem Li-ion (można go naładować)
- posiada mikrofon (można nagrywać dźwięk)
- daje możliwość druku – bez zewnętrznej drukarki czy komputera kolorowych odbitek 2×3” (5.1 cm × 7.6 cm)
- pozwala na podstawową edycję przed wydrukiem (m.in. kadrowanie)
- pozwala dodać… ramkę polaroida do wydruku (!!!)
- wypluwa odbitki całkowicie odporne na wodę
A ile kosztuje takie cudo, zapyta ktoś? Niewiele. Sam aparat: 159,9 USD (ok. ok. 540 zł), paczka “kartek” do druku: 50 sztuk – 24, 99 USD (1,7 zł za jedną “odbitkę”).
Aparat można już zamawiać w przedsprzedaży na stronie producenta. Ja się chyba skusze. Poniżej zdjęcia i wideo, na którym widać jak to działa.