Na zimowym plenerze fotograficznym z Fotografem w Podróży jedno jest pewne: będzie się działo!
No i działo się. Zima postanowiła zagrać na nosie nam, uzbrojonym w najlepsze aparaty, najlepsze obiekty, świetne filtry i niezawodne wężyki do zdalnego wyzwalania migawki. Śnieg sypnął tak, że świata nie było widać. Podobnie jak na lekarstwo było czarnego asfaltu, ot, przydatnego składnika fotograficznych eskapad – szczególnie tam, gdzie droga kręta, a przełęcze – w naturze rzeczy – wysokie.
Wstrzeliliśmy się idealnie w prawdziwą, śnieżną klęskę urodzaju. Śniegu, nie światła. Tego ostatniego było jak na lekarstwo. Co zrobić gdy aura nie sprzyja, gdy to, co dookoła uweźmie się na nas? Można usiąść i płakać. Można jednak spróbować wykorzystać to, co wykorzystać się da. I fotografować. Dlatego zrywaliśmy się rano, wystawaliśmy w śniegu i mgle. Torowaliśmy do góry i… narażali życie, gdy obciążone śniegiem drzewa waliły się na drogę.
Cóż, mimo niesprzyjającej aury, kolejny już plener z Fotografem w Podroży uważam za udany. A świadkiem tego, i dowodem, niech będą zdjęcia uczestników. Dziękuję Wam bardzo, że byliście!
Ps. Już w maju spotykamy się na Morawach, potem w Berlinie i w końcu na Świętej Górze Grabarce. Kto chce dołączyć – informacje znajdzie tutaj.
A na koniec maleńkie “making of…”