W Mali i Senegalu spotykałem fotografów, lokalnych fotografów. Z tradycyjnymi lustrzankami “na film” i mnóstwem pomysłów na udane zdjęcia.
Adrien Tache, francuski fotograf zrobił krok dalej: pojechał tam i zaczął dokumentować afrykański przemysł fotografii użytkowej. Bardzo lubię te zdjęcia. Są dla mnie synonimem pewnej siły, która drzemie w Zachodniej Afryce. Siły, pozwalającej usypać z piasku i ziemi budynek, a potem ogłosić go największym glinianym meczetem świata (Djenne, Mali), ruszyć karawaną wielbłądów na środek Sahary po sól, stworzyć świetnie działającą sieć dystrybucji (rzeka Niger), przeżyć – w cieniu kolonialnego spustoszenia, którego my, mieszkańcy Starego Świata jesteśmy architektami. Adriene zjechał w latach 2012-2014 swoim starym Mercedesem 911 całą Zachodnią Afrykę – Mali, Senegal, Burkina Faso, Mauretanię, Gwineę. Wszędzie spotykał tych samouków z lustrzankami z lat 80-tych i 70 – tych dzielnia walczących z przeciwnościami analogowego świata fotografii. Z punktu widzenia fotografa – dokumentalisty same dzieła tych afrykańskich rzemieślników są czymś niesamowitym. W końcu nie znają zasad fotografii, trendów, są samoukami więc i samodzielnie tworzą standardy, pokazują świat przez pryzmat własnej estetyki. Adrien starał się uchwycić ten znikający świat afrykańskich labów. Bo jak twierdzą sami zainteresowani: Jeśli wszyscy będą mieli aparaty – w końcu staniemy się niepotrzebni.
Jeśli chcecie poznać Adrien i jego prace – zaglądnijcie na Facebook i stronę www.adrientache.com.
Wszystkie zdjęcia (c) Adrien Tache